Hello there, the angel from my nightmare The shadow in the background of the morgue The unsuspecting victim of darkness in the valley And in the night we'll wish this never ends We'll wish this never ends
(miss you, miss you) (miss you, miss you)
Where are you and I'm so sorry I cannot sleep I cannot dream tonight I need somebody an always This sick strange darkness Comes creeping on so haunting every time Will you come home and stop this pain tonight Stop this pain tonight
Don't waste your time on me you're already The voice inside my head (miss you miss you) Don't waste your time on me you're already The voice inside my head (miss you miss you)
-Kelsey, to ty?
Kelsey POV:
Stałam oniemiała wpatrując się w tak dobrze mi znaną sylwetkę chłopaka. Zmienił się, owszem, jednak w jego oczach mogłam dostrzec ten sam błysk, który jeszcze jakiś czas temu był moją codziennością.
Staliśmy na środku chodnika wpatrując się w siebie w milczeniu.
-Boże, Kels! To naprawdę ty?- zapytał ponownie wpatrując się we mnie, jakby wciąż nie dowierzał, że mnie widzi.
-Mm... Michael?- wyjąkałam niepewnie.-Co ty tu robisz?- odsunęłam się kawałek od chłopaka w oczekiwaniu na odpowiedź.
-Wiesz przeprowadziłem się tutaj, będę studiował w Stradford.- wyjaśnił lustrując mnie wzrokiem.-Ale co ty tutaj robisz? Myślałem, że już nigdy więcej się nie zobaczymy, a tu taka niespodzianka.- naprawdę się cieszył. Po wszystkim co się stało on nadal cieszył się moim widokiem, mimo wszystkich problemów, które mu sprawiłam, mimo mojej ucieczki.
-Ja... też tu mieszkam, od niedawna, razem z Ashtonem.
-Może usiądziemy gdzieś, porozmawiamy...- zaproponował.
-Michael, nie udawaj, jakby nic się nie stało.- wyszeptałam ze ściśniętym gardłem. Spojrzałam na twarz chłopaka. Te same oczy, pełne usta, wyraźnie zarysowane kości policzkowe, jednak był poważniejszy, brak dziecięcych rysów nie ubłagalnie przypominał mi, że to już nie MÓJ Michael.- Przepraszam, ale nie wydaje mi się to dobrym pomysłem.- wyjaśniłam mrugając energicznie powiekami, aby się nie rozpłakać.
-Kels, wiem, że dużo się zmieniło, ale przecież ja nie proszę cię o wiele. Tylko jedno spotkanie, powinniśmy o tym porozmawiać.- spojrzał na mnie prosząco. W jego oczach widziałam cały ból, jaki mu zadałam.
Na chwilę powróciłam do naszych ulubionych miejsc. Od czasu wyprowadzki często go wspominałam. Pamiętam, że nie było dnia, żebym o nim nie myślała, każdy szczegół mi go przypominał. Nieraz zastanawiałam się gdzie jest, co robi i czy jest szczęśliwy... Prawda jest taka, że potrzebowałam mojego przyjaciela, ale przed oczami miałam obraz, kiedy zostawiałam go samego przed naszą ulubioną kawiarnią. Myślałam, że wtedy widzę go po raz ostatni.
-Dobrze, ale nie teraz, śpieszę się.- westchnęłam wiedząc, że najprawdopodobniej będę tego żałować.
-Dziękuję, mała. Podasz mi swój numer?- zapytał podając mi telefon. Skąd właściwie wie, że mam nowy?- Wiele razy do ciebie dzwoniłem.- zaczął widząc moje zmieszanie.- Nie wiem właściwie dlaczego, może liczyłem, że w końcu odbierzesz? Może chciałem jedynie usłyszeć twój głos.
-Mike, ja...
-Spokojnie, rozumiem.- odparł smutno.- Zadzwonię do ciebie jutro, dobrze?- zapał jaki w nim drzemał sprawiał, że czułam się jak święty Mikołaj dający trzylatkowi jego wymarzony prezent.
-Dobrze, ale teraz naprawdę muszę iść.- powiedziałam nerwowo dostrzegając samochód Jasona.- Do zobaczenia.
-Do zobaczenia Kels.- powiedział, wsiadając do auta wciąż widziała jak stoi na chodniku i odprowadza mnie wzrokiem.
Kelsey POV:
Stałam oniemiała wpatrując się w tak dobrze mi znaną sylwetkę chłopaka. Zmienił się, owszem, jednak w jego oczach mogłam dostrzec ten sam błysk, który jeszcze jakiś czas temu był moją codziennością.
Staliśmy na środku chodnika wpatrując się w siebie w milczeniu.
-Boże, Kels! To naprawdę ty?- zapytał ponownie wpatrując się we mnie, jakby wciąż nie dowierzał, że mnie widzi.
-Mm... Michael?- wyjąkałam niepewnie.-Co ty tu robisz?- odsunęłam się kawałek od chłopaka w oczekiwaniu na odpowiedź.
-Wiesz przeprowadziłem się tutaj, będę studiował w Stradford.- wyjaśnił lustrując mnie wzrokiem.-Ale co ty tutaj robisz? Myślałem, że już nigdy więcej się nie zobaczymy, a tu taka niespodzianka.- naprawdę się cieszył. Po wszystkim co się stało on nadal cieszył się moim widokiem, mimo wszystkich problemów, które mu sprawiłam, mimo mojej ucieczki.
-Ja... też tu mieszkam, od niedawna, razem z Ashtonem.
-Może usiądziemy gdzieś, porozmawiamy...- zaproponował.
-Michael, nie udawaj, jakby nic się nie stało.- wyszeptałam ze ściśniętym gardłem. Spojrzałam na twarz chłopaka. Te same oczy, pełne usta, wyraźnie zarysowane kości policzkowe, jednak był poważniejszy, brak dziecięcych rysów nie ubłagalnie przypominał mi, że to już nie MÓJ Michael.- Przepraszam, ale nie wydaje mi się to dobrym pomysłem.- wyjaśniłam mrugając energicznie powiekami, aby się nie rozpłakać.
-Kels, wiem, że dużo się zmieniło, ale przecież ja nie proszę cię o wiele. Tylko jedno spotkanie, powinniśmy o tym porozmawiać.- spojrzał na mnie prosząco. W jego oczach widziałam cały ból, jaki mu zadałam.
Na chwilę powróciłam do naszych ulubionych miejsc. Od czasu wyprowadzki często go wspominałam. Pamiętam, że nie było dnia, żebym o nim nie myślała, każdy szczegół mi go przypominał. Nieraz zastanawiałam się gdzie jest, co robi i czy jest szczęśliwy... Prawda jest taka, że potrzebowałam mojego przyjaciela, ale przed oczami miałam obraz, kiedy zostawiałam go samego przed naszą ulubioną kawiarnią. Myślałam, że wtedy widzę go po raz ostatni.
-Dobrze, ale nie teraz, śpieszę się.- westchnęłam wiedząc, że najprawdopodobniej będę tego żałować.
-Dziękuję, mała. Podasz mi swój numer?- zapytał podając mi telefon. Skąd właściwie wie, że mam nowy?- Wiele razy do ciebie dzwoniłem.- zaczął widząc moje zmieszanie.- Nie wiem właściwie dlaczego, może liczyłem, że w końcu odbierzesz? Może chciałem jedynie usłyszeć twój głos.
-Mike, ja...
-Spokojnie, rozumiem.- odparł smutno.- Zadzwonię do ciebie jutro, dobrze?- zapał jaki w nim drzemał sprawiał, że czułam się jak święty Mikołaj dający trzylatkowi jego wymarzony prezent.
-Dobrze, ale teraz naprawdę muszę iść.- powiedziałam nerwowo dostrzegając samochód Jasona.- Do zobaczenia.
-Do zobaczenia Kels.- powiedział, wsiadając do auta wciąż widziała jak stoi na chodniku i odprowadza mnie wzrokiem.
***
Jason zatrzymał się na podjeździe, jednak nie wysiadł z auta. Kiedy tylko go zobaczyłam wiedziałam, że coś jest nie tak, coś go trapiło, jednak nie chciałam zadawać zbędnych pytań. Wierzyłam, że jeżeli będzie chciał to sam mi powie. Owszem, miałam zamiar powiedzieć mu o Michaelu, ale widząc jego stan postanowiłam to przełożyć, nie potrzebuje kolejnych dramatów.
-Posłuchaj skarbie. Ten koleś od bomb... Mówiłem ci o nim..- przemówił po kilku minutach krępującej ciszy, jaka między nami zapanowała. Pokiwałam głową nie chcąc mu przerywać.- James Hastings.- dodał z obrzydzeniem.- Po prostu chce być pewien, że jeżeli tylko coś zrobi, powie, czy chociażby uśmiechnie się do ciebie... Masz mi o tym od razu powiedzieć, ok?- zapytał całkiem poważnie.- Obiecasz mi to?
-Tak, Jason, ale powiedz mi do czego on jest wam potrzebny?
-Nie zawracaj tym sobie głowy.- odpowiedział zjeżdżając dłonią wzdłuż mojej talii.
-W ten sposób nie odwrócisz mojej uwagi od tej sytuacji.- powiedziałam łapiąc chłopaka za rękę.
-Co wcale nie znaczy, że nie mogę próbować.- powiedział puszczając do mnie oczko, następnie wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi. Wywróciłam oczami i wysiadłam zamykając za sobą auto. Jason splótł nasze palce razem i pociągnął mnie w stronę swojej willi.
Może to dziwne, ale jego dotyk wciąż wprawia moje ciało w osłupienie, zaczynam wariować i ledwo powstrzymuje się od rzucenia się na niego.
-Rumienisz się.- stwierdził przyglądając mi się z dużym uśmiechem.- Jestem ciekaw co wywołuje taką reakcję.- wyszeptał mi na ucho przygryzając przy tym jego płatek. Zanim się zorientowałam chłopak przycisnął mnie do ściany budynku i zaatakował moją szyję pocałunkami. Wplotłam palce w jego włosy pociągając delikatnie za ich końcówki, w zamian za co dostałam stłumiony jęk Jasa. Jego dłonie wślizgnęły się pod mój top, a jego usta odnalazły moje, chłopak klepnął mnie delikatnie w uda dając znak, abym podskoczyła- co oczywiście zrobiłam- oplatając nogi wokół jego bioder. Moje dłonie powędrowały do klamerki paska, mogłam dokładnie poczuć jego wyrzeźbiony brzuch, co doprowadzało mnie do wariacji. Musieliśmy być głośno, gdyż już po chwili usłyszeliśmy kroki dochodzące z domu, Szybko oderwałam się od mojego chłopaka naciągając pośpiesznie ciuchy i uporczywie poprawiając fryzurę, on natomiast jedynie przyglądał mi się z uśmiechem.
-I co się tak patrzysz?- zapytałam zirytowana.
-Uwielbiam kiedy jesteś speszona.- przysięgam kiedyś go skrzywdzę! Już miałam coś odpowiedzieć, kiedy drzwi się otworzyły a w nich stanął uśmiechnięty Will.
-A wy na co czekacie?- zapytał lustrując nas wzrokiem.- W nocy się zabawicie, teraz mamy sprawę do omówienia.
-Will!- zawołałam coraz bardziej się rumieniąc. Chłopak natomiast jedynie powiększył swój uśmiech.
-Chodź księżniczko.- powiedział Jason ciągnąc mnie w stronę salonu.
Kiedy tylko weszłam do pomieszczenia w oczy rzucili mi się przyjaciele, ale oprócz nich naprzeciwko pustego krzesła siedział nieznany mi dotąd mężczyzna. Domyśliłam się, że to ten cały Hastings. Miał brązowe włosy i ciemną karnację, może około 19-20 lat, mimo iż siedział mogłam powiedzieć, że był wysoki, przyznam, że nie budził on zaufania.
-Witam Jason.- powiedział wstając, gdy już weszliśmy do salonu.- Co słychać, stary?- zapytał, gdybym nie widziała wyrazu jego twarz, stwierdziłabym, że to zwyczajny, miły człowiek witający się z przyjacielem, ale wystarczyło na niego spojrzeć, aby zauważyć odrazę. Zresztą mój chłopak nie pozostawał mu dłużny.
-Hastings, powiedziałbym, że miło cię widzieć, ale to kłamstwo nie przejdzie mi przez gardło.- splunął z obrzydzeniem Jason. Kątem oka zauważyłam, że reszta chłopaków jedynie przypatruje się całej sytuacji ze... strachem?
-Miły, jak zawsze.- stwierdził brunet.
-Posłuchaj mnie uważnie.- powiedział Jase podchodząc do niego, mierząc go wzrokiem miotającym pioruny. Wiedziałam, że zaczyna się denerwować, bardzo nie chciałam, aby ponownie stracił nad sobą kontrolę.- Nie będę udawał, że jest mi na rękę twoja wizyta i z góry cię ostrzegam. Jeden niewłaściwy ruch, a nie zawaham się cię zabić, rozumiesz?- zapytał, a ton jego głosy zmroził krew w moich żyłach.
-Jasne, rozumiem.- przytaknął z uśmiechem Hastings. Był zadowolony z efektu swoich działań.- A to kto?- jego głos przerwał ciszę, wtedy zorientowałam się, że chodzi mu o mnie. Podniosłam wzrok spotykając jego zimne, zielone tęczówki skanujące moją osobę.- Oh, no tak słyszałem, że podobno nie pieprzysz już wszystkich, tylko tę jedną jedyną.- prychnął. Jason natychmiast rzucił się na chłopaka, nie miałam nawet szansy zareagować. James po uderzeniu w twarz zatoczył się do tyłu, a gdyby nie obecność chłopaków przytrzymujących Jasa, byłoby z nim kiepsko.
-Powiedz tak jeszcze raz...- krzyczał w nerwach mój chłopak.
-Jason, proszę, uspokój się.- poprosiłam podchodząc do niego. Położyłam moją rękę na jego ramieniu, a drugą na jego zaciśniętej z nerwów szczęce i niemal od razu poczułam, jak pod wpływem mojego dotyku zaczyna się rozluźniać.- Już dobrze.- wyszeptałam tak, aby tylko on mógł to usłyszeć.- Kocham cię.- dodałam równie cicho obserwując jego oczy.
-Ja ciebie też.- szepnął oplatając moją talię ramionami.
-Ok, powinniśmy zaczynać, mamy dużo spraw do omówienia.- przypomniał Luke.- Jason?
-Ok, zaczynajmy.- westchnął zrezygnowany siadając na kanapie. Chciałam zając jedno z wolnych miejsc przy stole, ale Jase pociągnął mnie na swoje kolana.
-Będziemy rozmawiali przy niej?- spytał zdziwiony Hastings. Kim on jest do cholery, aby decydować o takich sprawach?!
-Tak, Kelsey to moja dziewczyna, a ta sprawa dotyczy zarówno nas jak i jej.- wyjaśnił mój chłopak ściskając moją dłoń w geście wsparcia. Reszta chłopaków pokiwała zgodnie głowami.
-Ok, jak uważacie.- brunet podniósł ręce w geście kapitulacji.- Miło mi cię poznać Kelsey.- powiedział puszczając mi oczko, na co natychmiast się skrzywiłam. Nie wiem co, ale coś dziwnego jest w tym facecie. Przeraża mnie.
***
Jason POV:
Co ten chory sukinsyn sobie wyobraża?! Cały czas gapi się na Kelesy zamiast skupić się na swojej zasranej robocie! Co to ma być?! Chyba żadne słowa nie opiszą ulgi jaką poczułem, kiedy to spotkanie nareszcie się skończyło. Razem z brunetką udaliśmy się na górę, aby mieć chociaż trochę spokoju.
-Pójdę wziąć prysznic.- oznajmiła dziewczyna ściągając z siebie bluzkę w łazience. Podszedłem do drzwi zerkając na brązowowłosą piękność.
-Mogę dołączyć?- zapytałem z nadzieją poruszając brwiami w górę i w dół.
-Nie, nie możesz!- krzyknęła uśmiechnięta wystawiając mi język i zamykając drzwi przed nosem.
-Nie, to nie.- odparłem i postanowiłem zejść na dół. Tak jak się spodziewałem parter był niemal pusty. niemal, gdyż na fotelu w salonie siedział ten idiota bawiąc się w najlepsze.
-O witaj, Jason.
-Czego chcesz?- powiedziałem za wstępie.
-Pogratulować ci.- uniosłem brwi w zdziwieniu.- Twojej pięknej dziewczyny. Przetestowałeś już ją w łóżku?- zapytał z cwaniackim uśmiechem, który miałem ochotę zedrzeć z tej głupiej gęby. Każdy mięsień w moim ciele był napięty.
-Powiedz o niej w ten sposób jeszcze raz a skręcę ci twój pieprzony kark. I zrobię to z przyjemnością.
-No niemów, że naprawdę ci na niej zależy.- westchnął z rozbawieniem.
-To lepiej uwierz. To było twoje ostatnie ostrzeżenie.- nie czekając na odpowiedź udałem się na górę. Pierdolony Hastings!
_____________________________________________________________________________
Witam, o ile jeszcze ktoś tu w ogóle zagląda. Wiem, nie było mnie długo i źle zrobiłam nie informując was o przerwie, za co przepraszam, jednak mam problemy zdrowotne. Nie mogę obiecać, kiedy pojawi się następny rozdział, jednak zapewniam, że dodam go jak najszybciej, pod warunkiem, że wy będziecie tego chcieć. Pozdrawiam, Ola.
-To lepiej uwierz. To było twoje ostatnie ostrzeżenie.- nie czekając na odpowiedź udałem się na górę. Pierdolony Hastings!
_____________________________________________________________________________
Witam, o ile jeszcze ktoś tu w ogóle zagląda. Wiem, nie było mnie długo i źle zrobiłam nie informując was o przerwie, za co przepraszam, jednak mam problemy zdrowotne. Nie mogę obiecać, kiedy pojawi się następny rozdział, jednak zapewniam, że dodam go jak najszybciej, pod warunkiem, że wy będziecie tego chcieć. Pozdrawiam, Ola.